Tomasovia szybko pozbawiła gości złudzeń. W 20 minucie Arkadiusz Smoła otworzył wynik po dośrodkowaniu zrzutu rożnego i strzale głową. Kwadrans później kolejny stały fragment gry przyniósł zmianę wyniku. Tym razem Karol Karólak popisał się skuteczną dobitką z kilku metrów.
Jeszcze przed przerwą po świetnej akcji Wojciecha Gęborysa kwestię kompletu punktów załatwił Marcin Żurawski. Goli mogło być więcej, ale Łukasz Mruk i Żurawski z bliska nie potrafili wpakować piłki do siatki. Po przerwie ten pierwszy się jednak zrehabilitował i w odstępie pięciu minut dwa razy wpisał się na listę strzelców. Ostre strzelanie zakończył Nazar Mielniczuk, który w sytuacji sam na sam zdobył szóstą bramkę.
– Mam nadzieję, że najgorsze mamy już za sobą –mówi Marek Sadowski, opiekun niebiesko-białych. –Poprzestawiałem trochę drużynę i widać było różnicę. Zaczęliśmy nie tylko grać w piłkę, ale i wykorzystywać sytuację. Zdobyliśmy sześć bramek, ale mogliśmy dorzucić jeszcze kilka. Nie ma jednak co narzekać, mamy nadzieję, że można już powiedzieć, że się podnieśliśmy –dodaje popularny „Sadek”.
Przyjezdni byli jedynie tłem dla świetnie dysponowanego przeciwnika. –Niewiele byliśmy wstanie zdziałać. Tomasovia naprawdę pokazała się z bardzo dobrej strony –mówi Sławomir Skorupski, szkoleniowiec beniaminka. –Nie wiem, jakim cudem rywale tak słabo rozpoczęli sezon. Od nas byli lepsi przynajmniej o klasę, grało nam się bardzo ciężko. Im wychodziło wszystko, a nam zupełnie nic –dodaje trener ekipy z Różanki.